Minęło parę dni od przybycia na Lwią Ziemię. Hewa mogła poczuć się tam jak w domu, który w rzeczywistości nim był, bo teraz nie miała innego. Kopa nieco wydoroślał i potrafił już płynnie mówić oraz twórczo myśleć. Wszyscy byli z tego powodu szczęśliwi, ponieważ Simba i Nala wybrali Kopę na przyszłego Króla Lwiej Ziemi. Jednak ani Lee, ani Kion nie mieli o to pretensji do rodziców. Nie zależało im na władzy, lecz na czymś innym, czym była Hewa. Lwiczka starała się na razie nie być zbyt blisko obu lwiaków, lecz wiedziała, iż oboje coś do niej czują.
- Dzieciaki, wstawać, wstawać! Dzisiaj wybierzecie się na sawannę i poznacie nowych przyjaciół! - oznajmił Simba, szturchając po kolei każde z lwiątek. Gdy została mu tylko Hewa, lew zawahał się. Niby nie była jego córką, ale złoty postanowił jednak obudzić lwiczkę. Hewa spojrzała na Lee. Tak naprawdę to od początku była w nim zakochana, a do Kiona poczuła coś później.
~*~
Gdy Simba zaprowadził nas na sawannę, lwica z grzywką od razu poczuła się lepiej. Ten powiew wiatru, którego na innej ziemi nie doświadczysz. Te malownicze widoki, te galopujące bez żadnych trosk gazele...uwielbiała ten widok. Wtedy dotarło do niej, że czas na zabawę. Właściwie to już bardzo dawno się nie bawiła. Ostatnio wtedy, kiedy przebywała na Ndoto Arhdi. Nie, nie chciała o tym myśleć. Lwiczka uśmiechnęła się chytrze i powaliła Kiona na ziemię. Lewek, zaskoczony, spojrzał na nią z wyrzutem. Lwica jednak nie ustępowała i czekała na ruch Kiona.
Kion w scenach z Hewą (bez Kopy) będzie Kopą :D |
- Bawimy się? Heh, czemu nie! - warknął Kion i lwiątka zaczęły się bawić. Tylko Lee stał z boku i przyglądał się zabawie tej dwójki. Nagle z zamyślenia wyrwał go piskliwy ryczek jakiegoś lwiątka. Odwrócił się za siebie i ujrzał 3 lwiątka. Dwie lwiczki i jednego samczyka.
- Ja jestem Lee, a to jest Kion i Hewa. - rzekł, zapraszając Kiona i Hewę do siebie.
- Ja jestem Chuck, a to jest Crystal i Dante. - powiedział, wskazując na najprawdopodobniej swoje siostry. Lwiczki ukłoniły się nisko, jakby chciały pokazać swoją godność. Kion spojrzał na Crystal oraz na Dante. Skądś je znał, chociaż nie do końca wiedział, skąd.
- Czy wy...pochodzicie z Księżycowej Ziemi? - zapytał, wbijając wzrok w twarze lwiczek. Nie poznał Chucka, najwidoczniej był przyjacielem lwiczek. Obie natychmiast się cofnęły.
- Crystal, Dante? Pamiętacie mnie przecież! To ja, Kion! - powiedział, machając coraz bardziej nerwowo ogonem. Chuck spojrzał na lewka z wyrzutem, ponieważ młode lwice coraz bardziej się cofały.
- Coś ty im zrobił? To moje najlepsze przyjaciółki i nie są z Księżycowej Ziemi! - warknął, niemalże zamierzając się do skoku na księcia. Lee wybałuszył oczy. Nie rozumiał, co się dzieje i delikatnie zasłonił brata. Hewa, ponieważ była najodważniejsza z całej trójki, podeszła do Chucka i spojrzała mu prosto w oczy, kątem oka lustrując wzrokiem dwie lwiczki.
- Nie masz prawa cokolwiek mu zrobić. Jest księciem! Lee też. A po za tym, te twoje psiapsiółki zachowują się nieco dziwnie, nie uważasz? Gadaj o co tu chodzi! - powiedziała i machnęła nerwowo ogonem. Nagle wszystko stanęło. Hewa ujrzała przed sobą ciemną, spustoszałą Lwią Ziemię. Z Lwiej Skały zostały już tylko małe kamyczki. Postanowiła rozejrzeć się po miejscu, w którym się znalazła. Łapy stawały się coraz bardziej sztywne, a kremowa stawała się coraz bielsza. Nagle dostała czymś w twarz. Jęknęła i skuliła się na ziemi. Podczołgała się do wody z bólem. Na jej czole widniał tajemniczy znak. Był to duży ptak w okręgu. Lwiczka zwymiotowała resztki jedzenia do wody, a jej oczy przybrały postać ciekłą aż w końcu wypłynęły i stały się częścią jeziorka. Sierść młodej stawała się stałą, obdrapaną kością aż w końcu pokruszyła się na kawałki i wchłonęła w ziemię. Jedynie serce lwiczki pozostało nieruszone. Do czasu, kiedy deszcz lunął. Był tak mocny, że serce pękło i tak jak reszta ciała - wchłonęło się do ziemi.
- Czy wy...pochodzicie z Księżycowej Ziemi? - zapytał, wbijając wzrok w twarze lwiczek. Nie poznał Chucka, najwidoczniej był przyjacielem lwiczek. Obie natychmiast się cofnęły.
- Crystal, Dante? Pamiętacie mnie przecież! To ja, Kion! - powiedział, machając coraz bardziej nerwowo ogonem. Chuck spojrzał na lewka z wyrzutem, ponieważ młode lwice coraz bardziej się cofały.
- Coś ty im zrobił? To moje najlepsze przyjaciółki i nie są z Księżycowej Ziemi! - warknął, niemalże zamierzając się do skoku na księcia. Lee wybałuszył oczy. Nie rozumiał, co się dzieje i delikatnie zasłonił brata. Hewa, ponieważ była najodważniejsza z całej trójki, podeszła do Chucka i spojrzała mu prosto w oczy, kątem oka lustrując wzrokiem dwie lwiczki.
- Nie masz prawa cokolwiek mu zrobić. Jest księciem! Lee też. A po za tym, te twoje psiapsiółki zachowują się nieco dziwnie, nie uważasz? Gadaj o co tu chodzi! - powiedziała i machnęła nerwowo ogonem. Nagle wszystko stanęło. Hewa ujrzała przed sobą ciemną, spustoszałą Lwią Ziemię. Z Lwiej Skały zostały już tylko małe kamyczki. Postanowiła rozejrzeć się po miejscu, w którym się znalazła. Łapy stawały się coraz bardziej sztywne, a kremowa stawała się coraz bielsza. Nagle dostała czymś w twarz. Jęknęła i skuliła się na ziemi. Podczołgała się do wody z bólem. Na jej czole widniał tajemniczy znak. Był to duży ptak w okręgu. Lwiczka zwymiotowała resztki jedzenia do wody, a jej oczy przybrały postać ciekłą aż w końcu wypłynęły i stały się częścią jeziorka. Sierść młodej stawała się stałą, obdrapaną kością aż w końcu pokruszyła się na kawałki i wchłonęła w ziemię. Jedynie serce lwiczki pozostało nieruszone. Do czasu, kiedy deszcz lunął. Był tak mocny, że serce pękło i tak jak reszta ciała - wchłonęło się do ziemi.
~*~
Obudziła się w teraźniejszym świecie. Bardzo bolała ją głowa. Wszystko wyglądało tak, jak zastała przed chwilą. Spojrzała na Kiona. Miał twarz z kamienia, a Chuka i lwiczek już nie było.
- Hewa...co ty zrobiłaś? Przed...przed chwilą rozszarpałaś ich na strzępy... - powiedział Lee, drżąc. Lwica powoli wstała na równe łapy i otrzepała się.
- Ja? Ja przed chwilą przeżyłam koszmar! Byłam na Lwiej Ziemi, ale była taka straszna! I wtedy, i wtedy...wszystko stało się tak szybko....umarłam śmiercią, wydaje mi się, najbrutalniejszą i to nie z winy nikogo fizycznego. I jescze...zobaczyłam taki dziwny znak. Nie rozumiem, co tu się stało! - powiedziała, również drżąc. Kion przełknął ślinę.
- Ja też nie. Ale musimy wybrać się z tym do ojca... - powiedział - Ale ja naprawdę znałem te lwiczki. Mieszkały na Księżycowej Ziemi i były bardzo miłe, jednak wyczuwałem w nich, że coś jest nie tak...teraz to się mniej więcej objawiło.
Hewa i Lee unieśli brwi.
- Niby jak? - zapytała Hewa, podchodząc do złotego. Kion spuścił łeb i narysował na ziemi dużego ptaka w okręgu.
- Ten znak widziałaś? - zapytał, a kiedy Hewa pokiwała z zaskoczeniem głową, kontynuował - Otóż znak ten jest znakiem szatana.
______________________________________________________________________________
Przepraszam, post pojawił się z opóźnieniem, ale rozumiecie - koniec wakacji oznacza koniec czasu, niestety. Jak wam się podobał? Wprowadziłam sceny mające na celu być jednymi z kluczowych punktów w tej historii. I, jak pewnie zauważyliście - nie ostrzegałam przed brutalnymi scenami. Uznałam, że to byłoby bez sensu, ponieważ już znacząca większość rozdziałów będzie zawierała sceny brutalne. Naprawdę przepraszam, jeżeli ktoś nie daj Boże przestraszył się tych scen, ale mam nadzieję, że to zrozumiecie. To już by było na tyle. Proszę, abyście byli (nie)grzeczni w nowym roku szkolnym ^^ Pa, pa ^^