czwartek, 17 lipca 2014

3.Kim jesteś naprawdę? cz.2(ostatnia)

- Jak myślisz? - No nie wiem. - Zastanów się. - Sobą?

Hewa jęknęła z zachwytu, widząc mysz. Przez parę dni razem z Balto wędrowali bez jedzenia. Wodę mieli, bo zostało wiele kałuż po ulewie sprzed kilku dni. Balto zastrzygł uszami. Kiedy zorientował się, o co chodzi przyjaciółce, natychmiast skoczył na zwierzę. Dosyć długo próbował je złapać, ponieważ raz mysz uciekała pod ramieniem lewka, a raz po prostu pod łapą. W końcu jednak Hewa ujrzała Balto z ofiarą w pysku. Czekoladowy parsknął.
- Mysz...chociaż to. Wolałbym gnu - powiedział, dzieląc na pół zwierzątko. Po chwili jednak zatrzymał się i dał całą mysz ciemnej.
- Zjedz, proszę. Ja jestem silniejszy i mam odporniejszy organizm, wytrzymam. Tobie będzie to potrzebne. - powiedział z głębokim westchnięciem. Hewa wyczuła, że lewek tak naprawdę chętnie zjadłby mysz, ale jęki zmysłów wygrały. Księżniczka w ułamek sekundy z zimną krwią połknęła mysz. Balto pokiwał głową z uśmiechem i ruszyli dalej.
- Wiesz, chciałem cię o coś zapytać. Wcześniej nie miałem okazji bo bla,bla,bla... No więc. Czy kiedyś miałaś kogoś takiego, kogo kochałaś jak nikogo innego i z a w s z e  mogłaś na nim polegać? - zapytał, podwijając ogon. Lwiczka spojrzała z obojętnym wyrazem twarzy na przyjaciela. Nie spodziewała się takiego pytania, no ale trudno.
- Wydaje mi się, że tak. To był ojciec. Zawsze był taki kochany, zawsze szybko rozwiązywał moje kompleksy... - powiedziała z uśmiechem. Potem jednak nieco posmutniała, przypominając sobie, że nie może teraz pobiec do domu i uściskać go mówiąc, że jest cudowny.
- Mhm. Jakie to uczucie? Co wtedy czujesz, gdy o nim myślisz? Serce ci staje, relaksujesz się? - zapytał z pewnością siebie widoczną w sposobie mówienia. Hewa skrzywiła się.
- Nie do końca. Ale z tego co wiem, to są ,,objawy'' zakochania. - rzekła, niemal szepcząc. Lwiątko pokiwało głową, a potem, aż do znalezienia innej zdobyczy - tym razem był to królik.
*
Uwaga. Ten fragment zawiera nieocenzurowane słowa.
- Nie mogę jej znaleźć! Szukałem wszędzie, nawet przeszukałem sąsiednie ziemie. ALE NIGDZIE JEJ NIE MA!!!! - lew ryknął ogłuszająco. Wojsko parsknęło.
- Nie wiemy! Nie wiemy, gdzie ona jest! - odpowiedzieli jednym tonem. Hofu nabawił sobie niezwykle widocznych naczynek w oku, po czym skoczył na jednego poddanego.
- Macie ją znaleźć...szukajcie bez przerwy, dopóki jej nie znajdziecie. Rozumiesz do cholery?! - warknął, wysuwając pazury. Jednak ani jeden lew nie protestował, więc król wyprowadził wojsko na sawannę i puścił wolno, by rozpoczęli poszukiwania. Sam zaczął się kręcić w kółko, nie wiedząc, co ma począć. Nagle jego sierść zjeżyła się. Ryknął i popędził w stronę groty królewskiej. Poszedł do legowiska Hewy i podarł je(liście) na najdrobniejsze kawałki. Podarł również maskotkę podarowaną przez medyka i znowu zaryczał.
- Gdzie poszłaś, cholero?! Gdzie poszłaś! Przez ciebie mogę stracić bogactwo i władzę? Słyszysz? DO CHOLERY, przez ciebie stracę władzę! A spierdalaj, po co cię stamtąd wywlekałem? Mogłem cię rozpieprzyć, jak twoich rodziców! - krzyknął i upadł na podłogę, kuląc się. Oczy miał niczym szklane. Przez chwilę patrzył się z irytacją na resztki legowiska przybranej córki, po czym usnął.
*
 - Hewa... - zaczął Balto, ale lwiczka nie dała mu dokończyć, kładąc łapę na jego pysku. Lewek spojrzał na nią pytająco, ale zrozumiał. Coś szmerało za krzakami. Stanęli jak wryci, nasłuchując. Nagle zza krzaków wyskoczyło lwiątko. Było niewiele mniejsze od dwójki przyjaciół i przyglądało im się z uwagą.
- Lee? To ty, Lee! To ty! Bracie! - wykrzyknął lewek, rzucając się na szyję Balto. Ciemny cofnął się lekko, unikając przerażonego spojrzenia Hewy. Lwiątko widząc, że nie otrzymuje od Balto reakcji, zwolnił uścisk i posmutniał.
- Lee, wiem, że to ty...tak dawno cię nie widziałem...To ja, Kion... - szepnął lewek, szczerząc zęby w uśmiechu. Balto wybałuszył oczy.
- Kion! Kion, to ty! Braciszku, myślałem, że już cię nigdy więcej nie zobaczę... - powiedział, wtulając się w sierść brata. Hewa machnęła nerwowo ogonem, zdezorientowana. Balto to tak naprawdę Lee? I jeszcze ma jakiegoś swojego brata, Kiona? To jest nie po kolei. Ciemny, widząc zdziwienie przyjaciółki uśmiechnął się.
- Hewo, przedstawiam ci Kiona. Mojego brata...no....później ci to wszystko wytłumaczę...
- Ale Balto!
- Balto? - zapytał Kion, kładąc uszy - Lee, ty zmieniłeś imię? Dlaczego? Mam tyle pytań, ale nie wiem, czy teraz będzie stosownie je tobie zadać...Ekhem, miło mi.
Lewek wyciągnął łapę na powitanie do Hewy, a ta ,,przyjęła'' przywitanie i uśmiechnęła się.
- No dobrze, ja też mam parę pytań. Może usiądziemy gdzieś, jestem wykończona - powiedziała, siadając na pobliskim kamieniu.
- Hah, ja też mam pytanie do ciebie, bracie - powiedział Balto, układając się koło Hewy. Kion uśmiechnął się.
- No dobrze. To ja zacznę. Jakie ty miałeś życie...no wiesz, wtedy, kiedy uciekłeś? Miałeś jakąś rodzinę czy coś? - zapytał Kion.
- No jasne. Miałem ojca, matkę i...siostrę. Która nie żyje, ojciec ją zabił. A matka była w porządku, ale dała się manipulować ojcu. A Hewa to księżniczka na tamtej ziemi i moja przyjaciółka. To znaczy...była księżniczka. Uciekliśmy po śmierci siostry. A jak tam ci się wiedzie? - zapytał.
- Wiesz...ojciec i mama bardzo za tobą tęsknią. Ja będę królem, bo oni myślą, że nie żyjesz. A i jeszcze. Ma nam się urodzić brat. Fajnie, co nie? - powiedział, wypinając dumnie pierś. Balto kiwnął głową.
- Balto...to znaczy Lee i Kion. Skąd tak naprawdę pochodzicie? Jak w ogóle... - zapytała, oddychając ciężko. Była w dużym szoku. W końcu nie na co dzień dowiadujesz się, że twój przyjaciel jest tak naprawdę kimś innym i cały czas ją okłamywał.
- Hewa, ja nie chciałem ci o tym mówić...pomyślałem, że uznasz mnie za dziwaka i ze mną nie uciekniesz...a chciałem tego - powiedział, ale jego pałkę przejął Kion.
- Posłuchaj. Oboje pochodzimy z Lwiej Ziemi, naszymi rodzicami są Simba i Nala. Emm...Balto tak naprawdę nazywa się Lee i jest moim bratem, oczywiście. Nie jesteśmy na Lwiej Ziemi, bo ja...uciekłem. Tęskniłem za tobą, akurat o tobie myślałem, braciszku - powiedział i położył łapę na ramieniu Lee. Ten uśmiechnął się.
- No dobrze. Skoro już wiemy o wszystkim to może...pójdziemy na Lwią Ziemię? - zapytał z nadzieją w głosie. Kion długo trzymał lwiątka w napięciu, ale potem wykrzyknął odpowiedź twierdzącą. Cała trójka pognała na tereny Lwiej Ziemi, ale...zastali tam świeżo palące się drzewa i pękniętą Lwią Skałę. Z jaskiń uciekały lwy, reszta najprawdopodobniej zginęła. Kion jęknął.
- Co tu się stało, do diaska... - powiedział, sprawdzając wszystkie jaskinie. Zastał w nich tylko martwe lwy. Nagle oświeciło go i razem z Hewą i Lee pognali do jaskini królewskiej. To co zobaczyli, ścisnęło im serca. Nala i Simba leżeli obok siebie, kaszląc i jęcząc.Obok pary leżało małe, złote lwiątko.  Kion i Lee podbiegli do rodziców.
- Mamo, tato! To ja, Kion i Lee! - wykrzyknęli. Simba uniósł łeb z niedowierzaniem.
- Moje dzieci...Nala, spójrz. To Lee! Kion go znalazł! - wykrztusił, szturchając żonę. Ta otworzyła oczy, ale nie podniosła się.
- Och, Lee...ja nie mogę uwierzyć...skarbie, kocham cię...a to kto? - zapytała wskazując Hewę. Ale lwiątka nie odpowiedziały. Hewa już trzymała w pysku złote lwiątko.
- Mamo, tato! Co się stało! Musicie natychmiast wstać! - powiedział Lee. Simba spojrzał na Nalę i podniósł się.
- Widzicie, to nie takie proste. Wasza matka...jest bardzo słaba. Po porodzie o mało nie zginęła, a teraz jeszcze ten pożar... - rzekł, ale kiedy napotkał zirytowane spojrzenia synów, natychmiast wciągnął partnerkę na grzbiet i wybiegł z Lwiej Skały, co jakiś czas oglądając się, czy biegną za nim lwiątka. Hewa oczywiście dźwigała lwiątko, nie wiedząc, czyje ono jest. Jednak z tego, co usłyszała wywnioskowała, że jest to kolejny syn Simby i Nali. Kiedy dotarli w bezpieczniejsze miejsce, Simba położył Nalę na miękkim podłożu i polizał ją po grzbiecie.
- Wszystko w porządku, kochanie? - zapytał, uśmiechając się. Nala pokiwała głową, również wyginając usta w coś w rodzaju uśmiechu. Hewa chrząknęła. Simba natychmiast zwrócił ku niej łeb.
- Czyje to lwiątko? - zapytała z wyrzutem. Simba skrzywił się.
- Eh...nasze... - westchnął, zabierając złotego od lwiczki.
- Kopa? Czemu go zostawiłeś? - zapytał Kion, marszcząc brwi. Nala westchnęła.
- Cóż...widzisz. Kiedy Kopa się urodził, był bardzo słaby, praktycznie tak słaby jak ja. Rafiki powiedział, że prawdopodobnie nie przeżyje. Więc my z ojcem uznaliśmy, że trzymanie go to tylko kula u nogi i chcieliśmy go zostawić...ale zrozum, my nie mieliśmy nic złego na myśli! - wydukała, patrząc z zakłopotaniem na Simbę. Ten nie raczył zareagować, tylko cały czas lizał Nalę. Kion, Lee i Hewa parsknęli.
- Straszne. Biedny Kopa... - powiedziała Hewa, z uwagą przyglądając się lwiątku. Więc to, kim tak naprawdę jest Balto. Znaczy Lee.

8 komentarzy:

  1. Super notka <3 Fajnie,że wepchnęłaś Kiona i Simbę,Nalę i Kopę. Szkoda mi tylko Kopy... Ale mówi się trudno. Boże Hofu zachował się jak psychopata...idealnie to opisałaś. Nie wiem co jeszcze dodać o tej notce. Wszystko wyszło miodzio.
    No nic to tyle.
    Życzę miłego wieczoru i pozdrawiam. ~~
    Kartyna (Hasira)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka świetna, a początek najbardziej mi się spodobał: "- Jak myślisz? - No nie wiem. - Zastanów się. - Sobą?" idelanie rozpoczął opowiadanie, jak fajnei że wplątałaś Kiona, mimo,iż go znienawidziłam ( nie w twojej historri, ale za to, że to mógłby być film o Kopie). Biedny Kopy, jak Nala i Simba mogli go zostawić ( chociaz wiem, że w rzeczywistości lwice porzucają najsłabsze lwiątka ). Twoja wersja Nali oi Simby jest trochę inna, ba raczej zajmująca się tylko sobą.
    Czekam na kolejny rozdział, 1 rozdział na blogu o Kopoie nei pojawił się ponieważ miałam awarię mojego laptopa, post zatem będzie dodany w tę sobotę!!!
    kopakrol.blogspot.com




    A ja zapraszam na nowego blofa, juz nie odnośnie lwów ale o ludziach, dopiero 1 rozdział będzie opowiadał i historii pewnej dziewczyny:


    http://cieplokrwisty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpis bardzo ładnie napisany.
    Ale mimo wszystko nie podobał mi się ten drugi fragment. Nasz język jest bogaty w słownictwo i można było zdecydowanie użyć inne wyrazy. Na dodatek ktoś w młodszym wieku mógłby to przeczytać i w sumie ominąłby to ostrzeżenie, bo wszyscy są ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale Hofu miał psychozę. I oto właśnie chodzi, że nie umiał języka używać. Bo on ma chorobę psychiczną :::::SPOILER::::::: :P

      Usuń
    2. A i nie będzie się już pojawiać takie słownictwo, bo temat Hofu nie będzie w tej opowieści nazbyt istotny.

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy rozdział. Nie pomyślałam nigdy, że Balto to syn Simby i Nali. Ciekawe co dalej się stanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy rozdział. Cieszę się, że włączyłaś do opowiadania Nalę, Simbę oraz Kiona. No i Kopę. Jednakże popieram Sheza - można było użyć innego słownictwa. Ale tak, to jest wspaniale :)
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na prolog na to-co-ukryte.blogspot.com. Blog po dwóch latach został wznowiony i jest pisany od nowa, także będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział! Kion w powieści? Wspaniale, ciekawe włączenie! Oczywiście, nie chcę Cię urazić, ale lepiej by było używać innych słów. :) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na świeżutki prolog :D krollew-pokolenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń