czwartek, 24 lipca 2014

4. Kopa, syn Simby.

Wiatr i deszcz są moimi sprzymierzeńcami. Ciemność i śmierć to moi bracia. Czarna magia i psychopaci to moi najlepsi przyjaciele. Chaos i brud są przeze mnie kochani. Mój ojciec nie należy do żadnej z tych grup. 

- Naprawdę? Lee, ależ ty miałeś ciekawe życie! - rzekła Nala, mlaszcząc kilka razy językiem. Lee wzruszył ramionami. Tak dawno nie widział rodziców, że nie wiedział, jak się do nich odzywać. Simba uśmiechnął się i pogłaskał syna po łbie.
- Mój syn! Zuch! - wykrzyknął, niemal się śmiejąc. Czekoladowy machnął nerwowo ogonem. Gdy napotkał rozczarowane spojrzenie ojca, niemal niezauważalnie odwzajemnił uśmiech. Hewa chrząknęła.
- Gdzie jest Kopa? - zapytała z niepokojem. Nigdy nie myślała, że będzie się tak martwić o obce lwiątko. Ale w tym malcu było coś takiego, za czym Hewa po prostu musiała pójść. Simba i Nala wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Kion się nim opiekuje, spokojnie! - powiedział. Lwiczka jednak wyczuła, że król Lwiej Ziemi powiedział to z dystansem do ciemnej i dosyć agresywnie. Lee pokiwał głową na znak potwierdzenia słów Simby. Hewa musiała się zgodzić z Lee. Zawsze się z nim zgadzała, to jej najlepszy przyjaciel. Nagle usłyszała trzask i krzyk. Natychmiast pobiegła w głąb jaskini, rozglądając się za źródłem dźwięku. Ujrzała Kiona trzymającego braciszka. Obok nich leżały szczątki jakiegoś lwa. Kion miał oczy pełne przerażenia. Widząc Hewę, nieco rozluźnił uścisk na tułowiu brata. Lwiczka uśmiechnęła się.
- Nie bój się, to tylko jakiś stary szkielet... - rzekła, składając na jedną kupkę szczątki. Lew jednak nadal bał się, co ten szkielet może mu zrobić. Ciemna zaśmiała się, po czym delikatnie pogładziła Kopę po pyszczku. Maleństwo spojrzało na nią na zaledwie chwilę, a potem zamknęła oczy i już słodko spało. Kion spojrzał na Hewę z wyrzutem.
- Ah tak, przestraszyłem się? - powiedział i lekko pchnął koleżankę. Ciemna uśmiechnęła się.
- Dobrze, dosyć tego dobrego. Spać!  Jutro z rana musimy wyruszać na Lwią Ziemię, w końcu minął już tydzień i na pewno przynajmniej niektóre zwierzęta wróciły. - powiedział Simba, wskazując łapą legowiska lwiątek.
*
- Hofu! Hofu! H o f u !!! Wszystko gra? - nad łbem króla zatrzeszczał gorzki, ale znajomy mu głos. Lew uniósł delikatnie głowę, po czym z powrotem ją upuścił, kuląc się z bólu.
- Potwornie boli mnie głowa...ah...Percy! Przynieś mi proszę wody. - jęknął. Chudy lew natychmiast oblał lwa letnią wodą. Hofu kaszlnął.
- Dziękuję ci...co się tu stało? - zapytał, wskazując rozszarpane legowisko Hewy. Percy chrząknął i przełknął ślinę.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale...miałeś jakiś atak. Chyba. To znaczy...po prostu przybiegłeś tu, rozszarpałeś legowisko twojej córki i użyłeś niecenzuralnego słownictwa. To wszystko. - rzekł, siadając koło władcy. Ten jednak odepchnął go lekko, chcąc podnieść się na równe nogi.
- Naprawdę? No tak...znowu to samo. Dobrze, że ty przy tym nic tobie nie zrobiłem... - powiedział, mrużąc oczy. Chudy prychnął.
- Ale...to było to samo co...wtedy, prawda? - szepnął z niepokojem w głosie. Na znak potwierdzenia Hofu kiwnął głową, a potem skierował się w stronę sawanny. Na środku swej ziemi dostrzegł zrozpaczoną grupkę lwic i lwów, wysłanych wcześniej na poszukiwania.
- I co? Macie ją? - zapytał, zaniepokojony. Ku swojemu zaskoczeniu, lwice pokiwały głową.
- Owszem. To znaczy...mamy jej trop. Vux znalazł ślady jej łap. Prowadziły mniej więcej w....tamtą stronę. Problem jest jednak taki, że od pewnego momentu ślady się kończą, a zostaje ogromne bagno, rozciągające się...
- Nie obchodzi mnie, na jaką szerokość się rozciąga i jaką ma głębokość! Nie obchodzi mnie również to, że będziecie po tym potwornie brudni! Macie ją znaleźć! - powiedział, a zaraz potem jego głos się załamał i władca wybuchł gorzkim płaczem. Percy poklepał go po ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze, stary. Hewa się znajdzie...Vux, Cyryl, Athena! Macie natychmiast iść ją szukać! No już! Biegiem! - krzyknął, poganiając stadko w stronę miejsca znalezienia śladów.
- Percy ja...boję się, że kiedy będzie ze mną Hewa, znowu dostanę ataku...A mogła mieć takie piękne życie! Wśród swojego stada, najbliższych! Wszystko przez ten atak! Wszystko! Zabiłem ich! A jeżeli kolejny atak pojawił się teraz....to znaczy, że będą pojawiać się jeszcze częściej! Musisz mnie zamknąć, bo niedługo i ciebie zamorduję! - krzyknął, zniżając się do poziomu ziemi i niemiłosiernie szlochając. Percy skrzywił się.
- A no, może być. - rzekł, klepiąc przyjaciela po plecach.
*
Jest mniejszy :P
Wiatr wiał z ogromną prędkością. Niektóre drzewa były bliskie przewalenia, jednak ostatecznie nic się nie stało. Na sawannie nie było nikogo. Oprócz Hewy. Lwiczka biegła przez wiatr, mrużąc oczy. Bardzo chciało jej się pić, ale musiała uratować Kopę. Gdyby Simba i Nala nie pozwolili mu iść się bawić, na pewno byłby teraz z nimi, w ciepłej jaskini.
- Hewa! To ty! Zabies mne do domu.... - lwiczka usłyszała jęk. Natychmiast skierowała się w stronę lwiątka.
- Kopa...chodź, wskakuj na mój grzbiet, nie bój się, nie spadniesz. Zabiorę cię do rodziców, nie martw się... - powiedziała, a zaraz potem już była w jaskini królewskiej. Ponieważ zaczął kropić deszcz, po bezpiecznym postawieniu księcia na ziemię, otrzepała się z kropli deszczu. Kopa podszedł do Simby, po czym otarł się o jego łapę. Król prychnął, nieco cofając łapę.
- Czemu nie wróciłeś do domu? Czy ty jesteś niepoważny? - zapytał z nienawiścią w głosie. Hewa zaśmiała się, chociaż tak naprawdę nie chciała tego robić.
- Przecież Kopa nie zna jeszcze drogi do domu! Po za tym bał się! I ja musiałam go stamtąd wyciągać! Bogu dziękuj, że nic mu się nie stało! - krzyknęła, patrząc z wyrzutem na złotego. Jednak napotykając wrogie spojrzenie Nali, położyła lekko uszy do tyłu. Simba chrząknął.
- Tak, bardzo ci dziękujemy, że go...em...uratowałaś - powiedział, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo. Hewa wzruszyła ramionami, a następnie podeszła do Lee i Kiona. Oboje byli nieco zawstydzeni. Ciemna uśmiechnęła się.
- Spokojnie, nic mu się nie stało. Ale mogło... - rzekła, właściwie nie wiedząc, dlaczego. Kion w zamyśleniu pokiwał głową, po czym zawołał Kopę. Książę przybiegł szybko na swych krótkich łapkach i uśmiechnął się lekko. Lee poczochrał malca po grzywce.
- Chcesz się z nami bawić w berka? - zapytał nagle Lee. Kopa bez wahania pokiwał głową, a w następnej chwili każde z lwiątek biegało po całej jaskini, śmiejąc się na całego. Widząc to, Simba zmarszczył nos. Nie był zadowolony z tego, że dzieci zaprosiły go do zabawy. Wiedział jednak, że wszyscy mają z tego frajdę, więc w ostatniej chwili zwolnił. Nala wtuliła się w gęstą grzywę męża i zaczęła szeptać do niego słodkie słówka. Król odwzajemnił uczucie, liżąc partnerkę po szyi. Oboje nie wiedzieli, że wkrótce całe życie wywróci im się do góry nogami...
**************
- Rozdział krótki i nie wnoszący niczego nowego, ale to tylko taki mały wstęp do kolejnego rozdziału.
- Jill, prosiłaś mnie o to, bym zrobiła zakładkę ,,Bohaterowie''. Jest w budowie, ale niestety, pojawi się ona nieprędko :[
- Następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu, bo będę miała luz, żeby go napisać.

2 komentarze:

  1. Nic nie szkodzi, że rozdział nic nie wnosi. Żal mi Hofu, szkoda, że ma te ataki... Mam nadzieję, że gdy Hewa się znajdzie, lew nie zrobi jej krzywdy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi to nie przeszkadza. Ważne,że jest i...tyle <3 Trochę głupio mi z powodu tych ataków Hofu..no ale cóż. Może się ogarnie? Kto wie?
    Czekam na więcej <3 Ten blog robi się coraz ciekawszy!
    Pozdrawiam i życzę miłego dnia~~
    Kartyna(Hasira)

    OdpowiedzUsuń